Mediolan – Okolice Santa Maria delle Grazie
Poza wspaniałym na spacer lub piknik Parco Sempione, obszar wokół Castello Sforzesco nie ma już więcej atrakcji. Lepiej więc, przekraczając ruchliwe ulice ograniczonej przez Corso Magenta dzielnicy fmansjery, skierować się na południe. Po drodze można zatrzymać się w usytuowanym w byłym Monastero Maggiore, Corso Magenta 15, Museo Archeologico (śr.-pn. 9.30-12.20 i 14.30-17.20). Przyciągają tu uwagę szklane fiolki, naczynia kuchenne i biżuteria z czasów rzymskich, a wśród nielicznych większych przedmiotów, znaleziona w pobliżu zamku gigantyczna głowa Jowisza, tors Herkulesa i odkopane w różnych częściach miasta fragmenty mozaikowych posadzek.
Prawdziwym magnesem, przyciągającym turystów do tej dzielnicy, jest jednak kościół Santa Maria delle Grazie, słynący z wykonanego tu przez Leonarda da Vinci malowidła ściennego Ostatnia wieczerza. Początkowo wzniesiony w stylu gotyckim, według projektu XV-wiecznego architekta o nazwisku Solari, kościół był z woli Lodovica Sforzy częściowo przebudowany przez bardziej „nowoczesnego” Bramantego. Zburzył on dawne prezbiterium i zastąpił je potężną kopułą, którą wspiera przestronna renesansowa struktura sześcienna. Lodovico zamierzał także unowocześnić nawę i fasadę, ale ponieważ nie zdążył tego zrobić przed zdobyciem Mediolanu przez Francuzów, kościół pozostał oryginalnym połączeniem stylów. Udekorowane odcieniami niebieskości, czerwienią i ochrą sklepienia gotyckie Solariego oświetlane są dziś przez wpadające przez okna kopuły Bramantego promienie słońca. Boczne wyjście z kościoła prowadzi na tchnące spokojem i równowagą krużganki Bramantego, z których (a jeszcze lepiej z zewnątrz) widoczny jest szesnastoboczny bęben umieszczony przez architekta wokół kopuły.
Zajmująca całą ścianę kościelnego refektarza Ostatnia wieczerza Leonarda (codz. 9.00-13.15 i 14.00-18.15, nd. i święta tylko rano; 4000L) jest jednym z najwspanialszych i najgłośniejszych obrazów na świecie. Henry James porównał go do „sławnego inwalidy”, którego odwiedza się „chodząc wokół niego na palcach, jak wokół umierającego, a przy żegnaniu się ciężko wzdycha”. Rzeczywiście, oglądając na ścianie refektarza zniszczone, wyblakłe i częściowo zasłonięte rusztowaniami konserwatorów malowidło, trudno nie odnieść wrażenia, że ogląda się je po raz ostatni. Cudem jest już to, że dzieło w ogóle przetrwało. Ponieważ Leonardo postanowił użyć do malowania farby olejnej, a nie częściej stosowanej, szybciej schnącej i bardziej trwałej techniki fresku, już pięć lat po ukończeniu malowidło zaczęło zanikać. Dwieście lat później kwaterujący tu żołnierze napoleońscy używali tej ściany jako strzelnicy, a w roku 1943 zniszczyła budynek bomba i cudem jakimś zachowała się właśnie ściana z Ostatnią wieczerzą. Prowadzone przez wieki niezbędne prace restauracyjne nie pozostawiły wiele z oryginalnej kolorystyki Leonarda, ale obecni konserwatorzy usuwają efekty pracy swoich poprzedników i zabezpieczają ścianę przed wilgocią, co potrwa do początku lat dziewięćdziesiątych.
Mimo powyższych mankamentów malowidło pozostaje arcydziełem. Leonardo spędził dwa lata szukając na ulicach Mediolanu modeli poszczególnych postaci. Na narzekania mnichów, że twarz Judasza pozostaje ciągle nie ukończona, malarz miał odpowiedzieć, że już od ponad roku szuka wśród miejskiego świata przestępczego twarzy, która byłaby wystarczająco zła i że jeśli niczego nie znajdzie, będzie zmuszony posłużyć się twarzą ich przeora. Źródła nie przekazały nam, czyja twarz została w końcu modelem malarza, ale faktem jest, że twarz Judasza , według słów Vasariego, jest „uosobieniem zdrady i braku ludzkich uczuć”.
Położone o kilka ulic dalej Museo Nazionale della Scienza e della Tecnica (wt.-nd. 9.00-17.00; 4000L) jest dedykowane właśnie Leonardowi. Inspirację bierze ono zjego wynalazków, z których co bardziej ekscentryczne, w tym i sławna latająca maszyna, są tu zrekonstruowane. Działy ogólne, poświęcone fizyce, astronomii, telekomunikacji i instrumentom muzycznym, są mniej interesujące i raczej niezrozumiałe dla laika. Muzeum posiada także zbiór dawnych pociągów parowych i samolotów, a nawet liniowiec oceaniczny.
Pobliski kościół Sant’Ambrogio został założony w IV wieku przez tego patrona Mediolanu. Nawet i dzisiaj imię Ambroży jest ważne dla mieszkańców miasta, którzy uważając się za Ambrosiani, nazwali na cześć świętego dużą sieć bankową, a święto patronalne św. Ambrożego (7 XII) czczą rozpoczynając sezon operowy i urządzając wokół kościoła wielki jarmark. Szczątki świętego leżą nadal w tym kościele, choć po dawnej świątyni, w której najsłynniejszy nawrócony przez niego poganin, święty Augustyn, usłyszał po raz pierwszy jego kazanie, nie pozostało dziś śladu.
Obecny, będący wzorem dla wielu romańskich bazylik w Lombardii kościół, jest jednym z najpiękniejszych w mieście. Prowadzi do niego otoczony kolumnadą czworokątny dziedziniec, gdzie kapitele kolumn przedstawiają wierzgające konie, dziwnie wykrzywione smoki i różne inne tajemnicze drapieżniki. Wewnątrz, niedaleko wejścia, między nawą główną a lewą, znajduje się wolno stojąca bizantyjska kolumna, na której umieszczono zwiniętego w pętlę „magicznego” węża z brązu, symbolizującego różdżkę Aarona. Wedle starożytnej tradycji, w Dniu Sądu wąż przepełznie z powrotem do doliny Jozafata. Warto także zwrócić uwagę na mistrzowsko wyrzeźbioną romańską ambonę. Dekorujące ją płaskorzeźby przedstawiają w większości pożerające się wzajemnie zwierzęta, a także kilka postaci ludzkich. Dalej, w głębi kościoła, znajduje się jeszcze starszy element architektoniczny, cyborium ozdobione figurami św. Gerwazego i Protazego. Sami święci, nawróceni żołnierze rzymscy, którzy oddali życie za wiarę, leżą w pięknych strojach w krypcie obok św. Ambrożego. Przeprowadzona w XIX wieku sekcja zwłok ujawniła, że zostali oni pozbawieni życia przez poderżnięcie gardła. Podobne badania, którym poddano szczątki św. Ambrożego, przywróciły dobre imię anonimowemu twórcy mozaikowego portretu świętego (V wiek) z Capella di San Vittorio in Ciel d’Oro (kaplica po prawej stronie od zakrystii). Uprzednio bowiem zakładano, że skrzywienie twarzy Ambrożego wynikało z błędu artysty, a tymczasem analiza czaszki wykazała, że twarz była rzeczywiście nieco zdeformowana z powodu zbyt głębokiego osadzenia jednego z zębów.
Z lewej nawy wychodzi się na nie dokończony przez Bramantego Cortilc della Canonica. Ta strona krużganków, którą Bramante zdołał zakończyć, zawierająca nowatorskie, kolumny przypominające pnie drzew i łuk triumfalny, została w czasie ostatniej wojny zbombardowana i obecnie jest zrekonstruowana z ocalałych fragmentów. Natomiast druga, zbudowana dopiero w roku 1955, seria podcieni prowadzi do małego muzeum, którego jedynym eksponatem o znaczeniu historycznym jest łóżko świętego Ambrożego.